Kategorie
IT strony internetowe

Kupowałem w Ubuntu One Music Store

Przyglądałem się Ubuntu One Music Store w zeszłym roku, zaraz po tym jak sklep ruszył. Zapamiętałem tylko wyższe niż w iTunes ceny i szybko o sklepie zapomniałem.

Ubuntu One Music Store

Teraz, po wydaniu Ubuntu 13.04 przypomniałem sobie o sklepie i tym razem ciekawość nie pozwoliła mi tego tak zostawić. Postanowiłem coś kupić.

Wybór utworów

Zacząłem od poszukiwania utworu, który mógłbym kupić. I tutaj zaczęły się schody. Kupując w iTunes jestem przyzwyczajony do tego, że większość szukanych przeze mnie utworów tam jest. W sklepie Ubuntu jest pod tym względem fatalnie.

Oczywiście mam świadomość, że to zestawienie Dawida z Goliatem. Ubuntu One Music Store to pół roku doświadczenia, a iTunes Store to 10 lat na rynku, największy sklep muzyczny na świecie z ofertą 26 milionów utworów i właściciel, który ma tyle pieniędzy, że nie wie, jak je wydać. Tyle, że mnie – jako klienta – mało to interesuje. Chcę kupić szybko, łatwo, tanio, bez DRM, i w dobrej jakości.

Wróćmy do oferty. Gatunek muzyczny nie ma tutaj znaczenia, popularność wykonawcy podobnie. Natomiast duże znaczenie ma data wydania albumu/singla. Z nowościami jest krucho. No to zacząłem szukać klasyków sprzed kilku/kilkunastu lat.

Jakość i ceny

Utwory dostępne są w różnej jakości – od MP3 256 kbps (przynajmniej utworów dostępnych w gorszej jakości nie widziałem) do AAC 320 kbps. Z cenami jest trochę inaczej niż myślałem. Większość utworów jest faktycznie droższa niż w iTunes (1,49 € vs. 1,29 €), ale ceny albumów są częściej niższe (9,99 € vs. 10,99 €), rzadziej zdarza się, że ceny są identyczne.

Kupujemy

Przed samym zakupem można oczywiście odsłuchać fragment utworu. Po ponad pół godziny szukania czegoś do kupienia wybrałem Nightswimming zespołu R.E.M. z 1992 roku.
R.E.M. - Nightswimming - widok w sklepie w trakcie odtwarzania

Kupowanie jest dość proste, choć trzeba trochę więcej poklikać niż w iTunes (i pomijam tutaj pierwszy zakup, kiedy trzeba wprowadzić dane karty kredytowej), bo utwory dodaje się do koszyka i potem dopiero potwierdza, ale jest w miarę OK.

Utwór Nightswimming dodany do koszyka w Ubuntu One Music Store

Z jedną rzeczą trzeba uważać – utwór po zakupie nie jest w sklepie w żaden sposób oznaczony jako kupiony, cena wciąż jest widoczna i wygląda na to, że można go kupić jeszcze raz. Doszedłem do etapu, gdzie po dodaniu go do koszyka wystarczyło kliknąć Complete purchase i dalej nie chciałem sprawdzać. Nie podoba mi się to.

Synchronizacja

Utwór po zakupie pobrał mi się automatycznie na wszystkie urządzenia, gdzie mam zainstalowane Ubuntu One. Szkoda tylko, że nie trafia do odpowiednich katalogów, gdzie już przechowywana jest muzyka, tylko do ~/.ubuntuone/Purchased from Ubuntu One/.

W danych o pliku nie ma informacji kto go kupił (jak w iTunes), a w komentarzu zauważyłem Purchased from 7digital.com. Trochę to dziwne, bo myślałem, że kupuję gdzieś indziej…

Chyba tyle. Wolę jednak iTunes, ale gdyby Ubuntu było moim jedynym systemem operacyjnym – pewnie bym tam kupował.

Kategorie
IT jakość język polski marketing strony internetowe

Stokrotne dzięki razy 250 milionów, czyli kiedy tłumaczenie jest sztuką

Pamiętam czasy, gdy Mac OS X, system operacyjny firmy Apple nie miał oficjalnego polskiego wydania. Było za to spolszczenie (delikatnie mówiąc dość oryginalne) oferowane przez firmę SAD, dystrybutora sprzętu tej firmy na rynek polski.

Wszyscy nabijali się w tamtych czasach ze staropolskiego Poniechaj (jako tłumaczenia Cancel) na przyciskach systemowych i innych dziwactw. Nawet gorzej – w Aviary.pl przy lokalizacji Firefoksa, czy Thunderbirda musieliśmy uwzględniać takie perełki, by zapewnić zgodność tłumaczenia aplikacji z tłumaczeniem systemu. Dlatego Firefox na system Apple’a też miał na przycisku Poniechaj.

Od czasu, od kiedy Apple zapewnia oficjalne tłumaczenie swoich produktów, czy stron internetowych dużo się zmieniło. Powiedziałbym bardzo dużo i poszło to we właściwym kierunku.

Tyle tytułem wprowadzenia. Właściwie, to nawet nie o Apple chciałem napisać (choć to ich dotyczy), ale o pewnym wydarzeniu, kiedy można było przetłumaczyć coś dobrze albo bardzo dobrze.

Przeczytałem dziś na MacRumors.com, że Apple świętuje 25 miliardów pobrań z App Store. Jest tam zdjęcie ze strony głównej Apple z tekstem: A billion thanks. 25 times over. – co można dosłownie (pomińmy szukanie dobrej formy) przetłumaczyć jako Miliard podziękowań. 25 razy. Wszedłem na polską wersję strony i…

Tekst nad obrazkiem z wieloma ikonami: Stokrotne dzięki. Razy 250 milionów. Liczba pobrań z serwisu App Store osiągnęła 25 miliardów. Ten fantastyczny wynik to Wasza zasługa.
Stokrotne dzięki. Razy 250 milionów.

 

Prawda, że fajne? Ale czy poprawne, czy jest dobre marketingowo? Nie wiem, bo ktoś w pierwszej chwili dostrzeże 250 milionów, a nie 25 miliardów. No i w wersji oryginalnej nie jest to Thanks a million (odpowiednik polskiego stokrotne dzięki). Poza tym w owym stokrotne dzięki nie musi oznaczać wcale że chodzi o podziękowanie przekazane sto razy – może to być po prostu wielokrotne podziękowanie. Z drugiej strony ja się na chwilę zatrzymałem, żeby sobie w głowie przeliczyć, czy dobrze zsumowali. A skoro się zatrzymałem, to chyba już jakiś efekt osiągnęli. No i napisałem o tym, więc chyba jednak jest dobre.

A tak wygląda to w oryginale:

Tekst nad obrazkiem z wieloma ikonami: A billion thanks. 25 times over. The App Store has reached 25 billion downloads. Thanks for getting us there.
A billion thanks. 25 times over.

 

Z całej gamy języków, w jakich dostępna jest ich strona – coś podobnego pojawiło się jeszcze tylko po chińsku (zapis tradycyjny):

Tekst nad obrazkiem z wieloma ikonami: 10 億句多謝,25 倍的謝意。App Store 下載量已達到 250 億次。一切全賴有你。
10 億句多謝,25 倍的謝意。

 

Aviary.pl tłumaczy większość stron internetowych Mozilli, stąd wiem jak trudno czasem przetłumaczyć teksty o charakterze marketingowym. Tutaj może trudno nie było, ale tłumacz (tłumaczka?) – moim zdaniem – pokazał klasę. Moje gratulacje.

Kategorie
Internet Explorer IT Mozilla Opera przeglądarki internetowe

Użycie przeglądarek internetowych na świecie

OneStat.com przedstawił w ostatni poniedziałek statystyki używanych przeglądarek na świecie:

  1. Internet Explorer: 85,17%
  2. Firefox: 11,79%
  3. Safari: 2,02%
  4. Opera: 0,79%
  5. Netscape: 0,15%.

Firefox zyskał od stycznia 0,56 punkta procentowego, Internet Explorer stracił 0,65, Safari zyskało 0,14, Opera: +0,02, a Netscape: -0,01.

Trzeba coś dodać: programiści OneStat.com mają średnie pojęcie na temat przeglądarek. Dział prasowy jeszcze mniejsze. Skąd moje podejrzenia? Przetestowałem ten ich system. Rozpoznał Firefoksa, poradził sobie z udającą IE i Mozillę Operą, SeaMonkey 1.0 rozpoznał jako Mozilla 1.x, całkowicie zignorował Epiphany i – najlepsze na koniec – Konqueror 3.4 został rozpoznany jako… Netscape Navigator 5.x. Poza tym w komunikatach prasowych miesza im się Mozilla Suite z Firefoksem. W efekcie możemy się jedynie domyślać, że w owych 11,79% zawiera się również Mozilla Suite.

I jeszcze ciekawostka: OneStat.com tworzy te statystyki w oparciu o liczbę odsłon, a nie jak np. Gemius – wg liczby cookies.