Celowo nie użyłem sformułowania „kura znosząca złote jaja”, bo chodziło nawiązanie do jednego z marketingowych pojęć. Owa dojna krowa (z ang. cash cow) to dla marketingowca produkt o ugruntowanej pozycji na rynku i wysokiej rentowności. Mówiąc krótko: świetnie się sprzedaje i daje dobrze zarobić. Co to ma wspólnego z firmą PKP Przewozy Regionalne? Dużo 🙂
Niczym niezwykłym jest kasowanie połączeń kolejowych przez tę firmę. W pewnym momencie zorientowali się, że niektóre pociągi wożą powietrze i mieli dwa wyjścia: zrobić coś, by ludzie zaczęli nimi jeździć lub je skasować. Tego pierwszego nie potrafili, może nie mieli pieniędzy, by to zmienić – to teraz nieistotne. Sam pamiętam jak skasowali wyjeżdżący z Krakowa po 23:00 pociąg osobowy, którym czasem jeździłem. Ja i… kilkanaście innych osób. Musieli dużo tracić na tym połączeniu, więc nie byłem zdziwiony, że je skasowali.
Dziś jednak wydarzyło się coś, co spowodowało, że przestałem rozumieć zarządzających tą firmą. Czwartek, godzina 18:37. Pociąg osobowy relacji Kraków Główny – Tarnów wyrusza ze stacji początkowej. To właśnie taka (tak mi się przynajmniej wydaje) „dojna krowa”. Mija ok. 7 minut, na dwóch kolejnych przystankach dosiadają się ludzie. Wszystkie miejsca są zajęte, niektóre osoby stoją. Takie zapełnienie pociągu na tej trasie i o tej godzinie, nie jest niczym dziwnym, a w piątki to reguła. Konkurencji (tej na torach) nie ma, pociąg pełny ludzi – raj dla PKP PR, prawda? Jeśli tak myślicie, to grubo się mylicie. Otóż dzisiaj z komunikatu dowiedziałem się, że od soboty ten pociąg nie będzie jeździł. Hmmm… Wielki remont na torach czy jak? Ależ nie – PKP PR skreśla ten pociąg z rozkładu jazdy z powodów… ekonomicznych. Żeby być precyzyjnym dodam, że będzie kursował na zarządzenie. Czyli może pojedzie, a może nie 😉 W rozkładzie na najbliższy tydzień już go nie ma.
To jeszcze nie koniec! Skoro kasują pociąg, którym jeździ pełno ludzi, to co zrobią z takimi, którymi (na tej samej trasie) jeździ kilkakrotnie mniej ludzi – pomyślałem. Zostawili pociąg o 21.35 i 22.55. W tym ostatnim jeździ tyle ludzi, że wszyscy zmieściliby się w autobusie miejskim 🙂
Zastanawia mnie jedna rzecz – jak ta firma poradzi sobie, gdy na polskie tory wjedzie jej konkurencja?
3 odpowiedzi na “Jak zabić dojną krowę czyli biznes à la PKP PR”
to nie nowosc, ze panstwowymi firmami w polsce rzadza polglowki. jak takimi przykladami moge sypac jak z rekawa. uklady ukladziki i pan szewc jest nagle prezesem duzej spolki skarbu panstwa, ktora pod jego rzadami bankrutuje. myslicie, ze ktos za to beknal? NIC! nie dziwie sie, ze mlodzi ludzie emigruja. no ale w nas – mlodych sila! za pare lat przejmiemy paleczke i zrobimy porzadek w tym kraju. polska moze i powinna byc potega! trzeba tylko porzadnej klasy politycznej i spoleczenstwa spolecznego zaangazowanego w sprawy, ktore nas otaczaja. ja np walcze w swoim miescie z durnymi urzednikami i ich glupimi decyzjami. jak? roznie, pisze maile, odzywam sie na forach, komentuje newsy. czy to pomaga? owszem bo takich jak ja jest wiecej a w ilosci sila. naprawde urzednicy licza sie z naszym glosem! dlaczego ma byc tak zle? nie musi tak byc? trzeba walczyc 😉
Albo dziennikarz prezesem telewizji 😀
Stara, znana metoda do doprowadzania państwowej firmy na skraj bankructwa lub obniżania jej wartości, by mógł za chwilę pojawić się jakiś kolega posła i kupić ją za grosze.