Kategorie
Aviary.pl IT Mozilla

Kolacja u rzeźnika, MozCamp Europe 2008 – czyli kolejne cztery dni w Barcelonie

Nie przypuszczałem, że tak szybko tutaj wrócę. Po krótkim czterodniowym pobycie w Barcelonie w kwietniu – znów trafiłem do serca Katalonii. I to znowu na cztery dni. Tym razem w ramach Mozilla Camp Europe 2008.

Mozilla Camp Europe 2008. © Toni Hermoso Pulido
Mozilla Camp Europe 2008. Obrazek: Toni Hermoso Pulido

Do Barcelony przyleciałem, razem z Marcoosem, w czwartek. I zaczęły się przygody. Wieczorem postanowiliśmy coś zjeść. Długo szukaliśmy jakiejś restauracji w wąskich uliczkach Barri Gòtic. W końcu dotarliśmy do Ciutat Comtal (Ciudad Condal) przy c/Baños Nuevos 8. Restaurację prowadziło dwóch panów po pięćdziesiątce – rzeźnik i grzałkowy. Pierwszy był kucharzem i wyglądał jak rzeźnik. Nie żebym wiedział jak powinien wyglądać rzeźnik, ale gdybym sobie miał go wyobrazić – to wyglądałby właśnie tak, jak wspomniany kucharz. Drugi był kelnerem i widziałem co robił z daniem przyrządzonym przez rzeźnika. Wziął, zawieszony na gwoździu przyrząd wyglądający jak grzałka elektryczna, podłączył do prądu i po chwili zaczął nim atakować jedzenie. Dość skutecznie, bo po chwili grzałka się paliła. Ale jedzenie przyrządzone dla jednego z klientów wyglądało dobrze. Grzałkę ugasił, ewakuacji nie było. Zamówiliśmy pavo horno, czyli pieczonego indyka, niestety po chwili pan grzałkowy powiedział, że jest only one turkey, więc wybrałem coś innego – jakąś tam baraninę. Nie było, więc wybrałem jeszcze coś innego. No i dostałem chyba najgorsze danie w lokalu (widziałem to co podawali innym i wyglądało nieźle). Nie polecam tam dania Costillas lechal. Takie niby żeberka, tylko oprócz kości wszystko albo gumowate albo tłuste. Ale frytki i białe wino były świetne.

Tego dnia chcieliśmy jeszcze zwiedzić katedrę, ale było już za późno.

W piątek zwiedziliśmy świątynię Sagrada Familia (ja już po raz drugi), wjechaliśmy na górę Montjuïc, gdzie obejrzeliśmy stadion olimpijski (piękny to on nie jest…) i zwiedziliśmy muzeum olimpijskie, potem wróciliśmy do starej części miasta i obejrzeliśmy w końcu katedrę, a później fantastyczny Casa Batlló. Udając się do metra natknęliśmy się na wystawę sklepową, która na rozbawiła:

Zdjęcie: Marek Stępień © Some rights reserved http://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/deed.pl
Para z pieskami. Zdjęcie: Marek Stępień © Some rights reserved. http://creativecommons.org/licenses/by-nd/2.0/deed.pl

Sobota i niedziela to już wyłącznie MozCamp. Na nic innego nie było czasu. Z takich ciekawostek – w sobotę David Ascher przedstawił nowe, rewolucyjne spojrzenie na Thunderbirda – uproszczony interfejs, przyciski do odpowiadania na maile umieszczone przy otrzymanym e-mailu (nie w pasku narzędzi), wygodne wyszukiwanie, lepszy niż w Gmailu sposób prezentacji korespondencji z wybraną osobą. Z polskich akcentów – Staś, wraz z Pike’iem, Sethem i Sipaqiem prezentowali L10n-drivers Team, Gandalf z Adrianerem mówili o Silme. Wieczorem relaksowaliśmy jedząc tapas i pijąc wino na plaży w restauracji Sal Cafe. I coś, co mnie zaskoczyło – nie wiedziałem, że Aviary.pl jest w środowisku Mozilii tak popularne i tak podziwiane. Wystarczyło się przedstawić, by wzbudzić entuzjazm u rozmówcy…

W niedzielę Aza Raskin prezentował nowe idee w Ubiquity (niestety się spóźniłem), a Brian King pokazywał subskrybowanie rozszerzeń przez RSS. Z polskich rzeczy – Marek zaprezentował historię Aviary.pl, a ja opowiedziałem krótko jak pracujemy – stand-upy, Matrix, przyjmowanie nowych osób. Potem Gandalf prezentował jeszcze szablony stron internetowych dla społeczności, ale na to się już nie załapałem – nie chciałem się z Markiem spóźnić na samolot. Z powody mgły w Monachium wylądowaliśmy z ponad godzinnym opóźnieniem i ledwie zdążyliśmy się przesiąść (czytaj: dobiec) – odliczano już 2 minuty do zamknięcia bramek.

Ciekawe kiedy znów wpadnę na 4 dni do Barcelony…

Kategorie
Aviary.pl IT

Najdłuższe spotkanie Aviary.pl zakończone

Jak pewnie wiecie z blogu Lemiela ostatni weekend Aviary.pl spędziło na spotkaniu w Krakowie. To było kolejne ważne – i inne niż poprzednie – spotkanie.

Dlaczego inne? Przede wszystkim najdłuższe. Niby też trwało 3 dni, jak poprzednie, ale po raz pierwszy pierwsze osoby zjawiły się już po 14 w piątek, a skończyliśmy dopiero po 18 w niedzielę. Zaprosiliśmy kilka aktywnych osób z forum MozillaPL.org i jedną związaną z OpenSUSE. Dwie z nich zdecydowały się przybyć – KLAPEK i Ancestor.

Na początek może wspomnę coś o przygotowaniach. Zainteresowanym wyłącznie naszym spotkaniem sugeruję opuścić kolejne trzy akapity.

Jak zwykle na miejsce naszej dyskusji wybrałem apartament Diodi przy ul. św. Filipa 23. Najciekawiej było gdy szukałem lokalu, by napić się piwa w piątkowy wieczór. Pomyślałem, że warto wybrać miejsce gdzie można coś nieskomplikowanego przekąsić.

Wybór padł na Telepizzę na św. Tomasza, gdzie już na jednym spotkaniu się wybraliśmy. No i zaczęło się. Najpierw nie mogłem odczytać danych ze strony firmy, bo część danych była niewidoczna. Udało mi się trochę na ślepo dotrzeć do formularza, zostawić mail i poprosić o kontakt. Dostałem odpowiedź – skierowano mnie do konkretnego lokalu. Zadzwoniłem, nie zdążyłem zapytać o co mi chodzi i zostałem poproszony o numer telefonu. Kiedy podałem – padło pytanie: „Pod jaki adres?”. Hmmm… Powiedziałem, że nie chcę zamawiać pizzy tylko zrobić rezerwację, podając datę i godzinę. Gdy już udało mi się zarezerwować, po kilku minutach zadzwonił telefon z Telepizzy. Pani zapomniała zapisać na którą godzinę ta rezerwacja 🙂 Znajomy (który słyszał rozmowę) wyraził wątpliwość, czy tam będziemy mogli się napić piwa. Na stronie udało m się odczytać, że piwo jest dostępne w wybranych lokalach. Zadzwoniłem i zapytałem. Miła pani potwierdziła, że serwują piwo do pizzy. Jakoś nie dowierzałem i zapytałem jakiej marki. Pani skonsultowała się z kolegą, po czym stwierdziła, że… jednak piwa nie mają.

Zacząłem się rozglądać za inną pizzerią. Wybór padł na Dominium w Rynku Głównym. Zadzwoniłem. Zostałem przełączony z centrali do konkretnego lokalu i zrzucony z linii po kilku sygnałach. Zadzwoniłem ponownie do centrali. I znowu to samo. Zadzwoniłem po raz trzeci i tym razem poprosiłem o bezpośredni numer do lokalu. Numer otrzymałem, zadzwoniłem i znowu to samo. Próbowałem dwa razy. Zadzwoniłem po raz szósty, znów do centrali, poprosiłem o pomoc. Pan, który odebrał nie chciał mi pomóc, powiedział też, że nie może podać mi numeru bezpośredniego do lokalu, bo… zabrania tego polityka firmy. Ciekawe, kilka minut wcześniej nie zabraniała 😉 Nie odpuściłem, powiedziałem, że chcę zarezerwować stolik. Usłyszałem, że nie przyjmują rezerwacji… Zniechęcony zapytałem ile w lokalu jest miejsc siedzących. Kazano mi czekać. Po chwili odezwał się inny człowiek, a po odgłosach odniosłem wrażenie, że tym razem zostałem skutecznie przełączony tam gdzie chciałem. Usłyszałem pytanie – na ile osób potrzebuję ten stolik. Hmmm… To jednak można rezerwować? Odpowiedziałem: 8. I dziwnym przypadkiem… połączenie się urwało. No dobrze – udało im się mnie zniechęcić. OK, nie musi być pizzeria, zadzwoniłem do Sphinksa i odbyło się już bez problemów.

Piątek jak zwykle był dniem przeznaczonym na przyjazd. Było trochę rozrywki przy Wii (Kasia przywiozła dwa dodatkowe kontrolery), a o 21 zjedliśmy bez problemów kolację w Sphinksie w Rynku Głównym 26.

Sobota zapowiadała się bardzo spokojnie. Mieliśmy przygotowanych bardzo mało tematów do rozmowy, ale w sobotę nagle się rozmnożyły. I to tak skutecznie, że mieliśmy tylko dwie przerwy – na zamówienie pizzy i jej zjedzenie 🙂 Dwie nowości – po raz pierwszy nie było tematu reorganizacji! I po raz pierwszy zrobiliśmy telekonferencję – połączyliśmy się z Adrianerem, siedzącym w Mountain View (Kalifornia, USA), w siedzibie Mozilli, a potem z Gandalfem, który jest w Vancouver w Kanadzie. Zaplanowaliśmy sprint MDC (to już w ten weekend). Pobawiliśmy się też żółtymi karteczkami – każdy indywidualnie napisał na nich co działa dobrze, a co źle w Aviary.pl. Potem to pogrupowaliśmy i spisaliśmy. Najważniejsza jest lista źle działających rzeczy – zebraliśmy ok. 30 pozycji – to wyzwanie dla nowego zarządu, który będziemy wybierać w najbliższych tygodniach.

Wieczorem udaliśmy się na kolację do korsykańskiej restauracji Paese, przy ul. Poselskiej 24, gdzie zjedliśmy pyszną kolację, a korsykańskie różowe wino Patrimonio Domaine Pastricciola zrobiło wśród nas prawdziwą furorę. Największym wyzwaniem było chyba dobranie się do gorących kasztanów, które zamówiliśmy oczekując na dania główne. Polecam tam to, czego spróbowałem: polędwica w zielonym pieprzu, ziemniaki opiekane z czosnkiem i do tego sałata liściasta z vinaigrette czosnkowym. Mmm… Z rzeczy niealkoholowych do picia – koniecznie sok wyciskany ze świeżych owoców. A na deser Kasia walczyła z pysznie wyglądającym tortem czekoladowym, ale poległa i Stef przyszedł z pomocą 😉

W niedzielę do telekonferencji dołączyła z Madrytu Joanna, która zaproponowała stworzenie FIFO, miejsca gdzie będziemy umieszczać zadania do zrobienia dla osób z zewnątrz, które chciałby się wykazać i np. potem do nas dołączyć. W sumie było bardzo międzynarodowo – oprócz wspomnianych trzech osób, które uczestniczyły online – na spotkaniu były jeszcze dwie osoby z zagranicy – Kasia przyleciała z Wielkiej Brytanii, Staś z Francji.

Zdecydowaliśmy mniej korzystać z poczty, a częściej z grup dyskusyjnych, by dla osób z zewnątrz łatwiej było śledzić, to co robimy. Dyskusję skończyliśmy po 13, potem trochę Wii i udaliśmy się na trzygodzinną grę w kręgle do Fantasy Park, przy al. Pokoju 44.

Następne spotkanie w weekend 17-19 kwietnia 2009.

Kategorie
dzieje się IT przeglądarki internetowe

Google Chrome zachowuje się niegrzecznie

A jednak. Google wydało swoją, opartą na WebKicie, przeglądarkę internetową. W tej chwili w wersji dla Windows, potem ma być wersja dla Mac OS X i Linuksa. Postanowiłem przetestować i muszę przyznać, że dobrze się przy tym bawiłem. Wszystko przez specyficzne podejście Google do swoich produktów.

Wyglądem kojarzy mi się z najnowszymi aplikacjami Microsoftu, jak choćby Office – dużo niebieskiego.

Uproszczony interfejs Google Chrome: Pasek adresu/wyszukiwania, kilka przycisków

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to brak tradycyjnego menu. Nie uruchamia się ono nawet po wciśnięciu Alt. Po prostu go nie ma. Właściwie wszystkie opcje dostępne są poprzez dwa przyciski obok paska adresu/wyszukiwania. Sam pasek przypomina trochę ten w SeaMonkey – służy do wpisywania adresu, słów do wyszukania. Różnica polega na tym, że pokazuje wyniki wyszukiwania już w trakcie wpisywania.

Po otwarciu nowej karty wyświetla coś w rodzaju ulepszonego Speed Dial znanego z Opery. Różnica jest taka, że w Operze sami je sobie definiujemy, a Chrome wyświetla listę najczęściej odwiedzanych. Przy okazji ostatnio dodane zakładki i zamknięte karty.

Wróćmy do wspomnianych wyżej przycisków. Co ciekawego się pod nimi kryje? Pierwszy to Opcje strony, drugi Ustawienia Google Chrome. Ja skupię się na tym pierwszym.

Pierwszą ciekawą opcją jest Tryb incognito. Przypomina to InPrivate Browsing z Internet Explorera 8.0 Beta 2.  Wybranie opcji powoduje otwarcie nowego okna, zmienia się kolorystyka i pojawia zarys tajniaka w prochowcu i czarnych okularach.

Tryb Incognito w Google Chrome

No i objaśnienie funkcjonalności, które mnie rozśmieszyło – lista rzeczy na które należy uważać:

  • witryny zbierające lub udostępniające dane na temat użytkowników
  • dostawców usług internetowych oraz pracowników śledzących odwiedzane przez użytkowników strony
  • złośliwe oprogramowanie śledzące naciśnięcia klawiszy w zamian za darmowe emotikony
  • monitoring prowadzony przez tajnych agentów
  • osoby stojące za plecami

Kolejną rzeczą jest funkcjonalność Mozilla Prism. Wybieramy Utwórz skróty aplikacji i możemy utworzyć ikony-skróty np. na pulpicie.

Ponadto Chrome ma Konsolę JavaScript, która zawiera coś w rodzaju mozillowego DOM Inspektora i narzędzia do analizy np. szybkości ładowania się elementów na stronie, jest też debugger JavaScriptu.

Bardzo ciekawy jest Menedżer zadań.

Menedżer zadań Google Chrome - lista procesów

Można bardzo łatwo zabić proces – wyświetloną zawartość jednej strony. Proces zostaje przerwany, a w karcie, której proces zabiliśmy – wyświetla się komunikat Niedobrze!

Smutna karta i napis Niedobrze! po zabiciu jej procesu

I kolejna zabawna rzecz – Statystyki dla nerdów, czyli bardziej rozbudowane statystyki np. zużycia pamięci wszystkich otwartych przeglądarek.

Na koniec powinienem wyjaśnić skąd tytuł Google Chrome zachowuje się niegrzecznie 🙂 Przeglądarka ta ma (podobnie jak np. Firefox) opcję powiadamiania o źle działających stronach. Uśmiałem się, jak zobaczyłem na liście typów błędów, wśród Nie można załadować strony, Strona wygląda dziwnie, wspomniane Google Chrome zachowuje się niegrzecznie.

Okno Zgłoś błąd lub problem ze stroną. Lista typów błędów, m.in.: Google Chrome zachowuje się niegrzecznie

Podsumowując: Google Chrome ma szanse na sukces. Napisane w Chrome.